Nowe lalki w kolekcji

Od kilku tygodni myślałam jak ugryźć temat, który pochłania moje myśli od 24 lutego. Czy udawać, że nic się nie stało czy jednak jakoś to poruszyć. Jednak wojna za naszą wschodnią granicą jest faktem i nie da się (a może nawet nie powinno się) tego unikać. A chcemy, aby nasz blog dalej działał. Zdaję sobie sprawę, że ostatnio pojawiamy się rzadziej, ale prowadzimy ostatnio bardzo intensywny tryb życia, co jest również związane z sytuacją jaka obecnie panuje.

Zbliża się Wielkanoc - czas pełen miłości i radości, dlatego też chciałabym podzielić się pewną refleksją. Początkowo chciałam opisać ukraińskie lalki, które mamy w swojej kolekcji. Na ich przykładzie chciałam przedstawić kilka elementów folkloru naszych wschodnich sąsiadów. Jednak kilka dni po rozpoczęci pisania tego posta nasza kolekcja powiększyła się o dwie lalki. W dobie dzisiejszych czasów myślę, że mogę je określić jako bardziej cenne, w moim osobistym odczuciu.

Z Agnieszką od samego początku chciałyśmy się włączyć w pomaganie. Nasza służba była możliwa dzięki działaniu w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Jedną z form pomocy, którą wraz z ZHR-em podjęliśmy była animacja zabaw z dziećmi. Na miejscu bawiłam się z kilkorgiem dzieci oraz rozmawiałam trochę z ich rodzicami. Jedną z osób, którą tam poznałam była starsza pani - babcia jednego z bawiących się chłopców. Pilnowała wnuka, a jednocześnie robiła coś z kawałków materiału i włóczki. Szybko zobaczyłam, że robi laleczkę. Jedną z nich - taką włóczkową robiła dla małej czteroletniej dziewczynki, z nią też się razem bawiłyśmy. 

Jedna z lalek, która została przywieziona z Ukrainy

Zaczęłyśmy rozmawiać. Komunikacyjnie szło różnie, ale jakoś nam szło. Jednocześnie bawiłam się z dzieciakami, ale udało nam się zamienić kilka słów. Po zrobieniu włóczkowej pacynki, wróciła do jakiejś większej robótki. Zapytałam o nią, bo zobaczyłam ludowy ukraiński haft. Okazało się, że Pani zajmuje się wykonywaniem różnego rodzaju gałgankowych lalek i ma pracownie, a swoje dzieła sprzedaje czy wystawia na aukcjach. Wspomniałam, że interesuję się folklorem i że zbieramy lalki w strojach ludowych z całego świata oraz, że mamy 4 z Ukrainy. Pokazałam jej zdjęcia naszych lalek. Pani zauważyła, że nasze są kupne, a te jej własnoręcznie robione i tak chwilę o tym gawędziłyśmy. Później ona wraz z córką i wnukiem poszła do swojego pokoju, a ja nadal bawiłam się z dziećmi. 


Na sam koniec, kiedy już miałam wychodzić spotkała mnie miła niespodzianka. Dostałam lalkę, którą ta Pani robiła rozmawiając ze mną. Dała mi też wizytówkę swojej pracowni i namiary na jej Facebooka i Instagrama. Jeszcze wcześniej mała dziewczynka podarowała mi swoją włóczkową lalkę, tak więc ze służby wyszłam obdarowana dwiema pięknymi gałgankowymi dziewczynkami.

Sytuacja ta była dla mnie niezwykle ważna i napawała mnie radością. Dlatego też chciałam się nią podzielić przy okazji świąt wielkanocnych, których życzymy jak najradośniejszych wszystkim naszym czytelnikom. I chociaż dwie szmaciane laleczki nie są ubrane w żaden konkretny strój z regionu Ukrainy, to nie da się zaprzeczyć, że wpisują się w naszą kolekcję.


IG: @mamyni_lalku
https://www.facebook.com/profile.php?id=100018524805586

Tyle z "emocjonalnego" posta. Już niebawem możecie się spodziewać bardziej merytorycznych wpisów :) Dajcie znać, o czym chcielibyście poczytać? Może o zwyczajach, albo regionie czy stroju, a może o innych lalkach z kolekcji, lub o czym jeszcze innym.

Zosia <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz